Co to jest marka? I co to oznacza dla twórcy rękodzieła.

Co to jest marka?

Marka – czy jej budowanie i wiedza o niej jest dla mnie?

Po pierwsze dla kogo jest ten artykuł? Dla każdej osoby, która chce, lub nie wie, czy chce i czy potrzebuje budować markę rękodzielniczą. Będzie trochę teorii. Jest potrzebna do zrozumienia, jak to działa, po co to jest i czy warto się napracować. A napracować się trzeba.

Bardzo zależy mi na tym, by ta część rękodzielników, która ma w sobie wrażliwość w stylu „a nie wiem, czy te moje produkty to zasługują na to, by nazywać je marką”, choć na chwilę schowały tę niepotrzebną skromność (którą wszak weryfikuje rynek, a nie sami twórcy) i nieśmiałość i zadały sobie inne pytania.

Jakie warunki trzeba spełnić bu stworzyć własną markę rękodzielnika?

Czy rękodzieło to coś, z czego chcę żyć?

Pracowitość i poświęcenie to coś, co mnie cechuje?
Jestem gotowa na to, że proces tworzenia produktów będzie mi zajmował 50% czasu i energii, a resztę poświecę na zdobywanie wiedzy i jej wdrażanie, po to by moje rękodzieło się sprzedawało?
Jeśli odpowiedź brzmi 3x tak, to jesteś na dobrej drodze. Droga ta nie jest usłana różami, jest pełna zakamarków, potknięć, niepowodzeń, ale i radości, satysfakcji i dumy z siebie.
Wracamy zatem do sedna:

Co to jest marka?

Przygotowując się do tego artykułu, przeczytałam 3 książki i kilkanaście artykułów napisanych przez guru marketingu zarówno krajowego, jak i międzynarodowego. I choć definicji jest wiele, a każda z nich ujmuje inny aspekt, są one z reguły zawiłe i niekompletne. Być może dlatego, że każdy ma swój indywidualny sposób postrzegania marki. Dla mnie jednym słowem można opisać markę jako WYRÓŻNIK.
Lata temu, kiedy rynek produktów był nienasycony, wystarczyło nakleić na czymś ładne logo i już gwarantowało to w oczach klienta jakość, wyjątkowość i poczucie dobrze wydanych pieniędzy. Dziś loga krzyczą z tak wielu produktów, że zaczynamy je ignorować. Za tym znaczkiem musi iść cos więcej niż sama nazwa czy symbol. Logo jest znakiem marki, która musi budzić emocje, skojarzenia (najlepiej dobre, ale nie koniecznie).

Marka a miłość i szacunek klienta

Kevin Robert, definiując zachowanie klientów na rynku, wskazuje na to, że decyzje zakupowe warunkujemy dwoma wartościami: miłością i szacunkiem.
Produkty, które darzymy słabym szacunkiem i słabą miłością, to te, których użytkowania nie zauważamy, nie zajmują naszej uwagi przy wyborze – np.: komunikacja publiczna.

Produkty, które darzymy dużą miłością i małym szacunkiem to z reguły „moda na…” ograniczony czasowo szał zakupowy, który mija i bez żalu zostaje zastąpiony nowym.

Wysoki szacunek i niska miłość – tu wpisują się popularne, niedrogie i średnie jakościowo marki. Przywiązujemy się do nich z powodu wygody, przystępnej ceny i zadowalającej jakości.

W przypadku wysokiego poziomu szacunku i ogromnej miłości mamy do czynienia z tak zwanymi LOVEMARKS. I choć istnieją wzory na wyliczenie, co do tych Lovemarks należy, to wiadomo, że każdy z nas ma swój pakiet preferencji. Dla takiej ukochanej marki klient jest w stanie się poświęcić: poczekać na dostawę (chociaż podobne produkty innych marek są dostępne od ręki) zaoszczędzić i poczuć w kieszeni ten wydatek, zrezygnować z innych przyjemności, by mieć produkt tej, a nie innej marki.

Jaka jest Twoja osobista Ukochana Marka?

Tu warto się na chwile zatrzymać i przemyśleć swoje osobiste Lovemarks – pomoże to w późniejszym etapie w konstruowaniu wizji własnej marki.
Dla ułatwienia powiem o swoich prywatnych preferencjach, bo nie każda z moich ulubionych marek jest ulubiona z tego samego powodu (kolejność przypadkowa).

  • Insomnia – za jakość i tak naprawdę za jeden krój spodni, który dla mojej figury jest genialnie wygodny
  • Ministerstwo Dobrego Mydła – tu mam pełen pakiet urzeczeń od jakości, przez mailing, sposób komunikacji w socjałach aż po emocje związane z tym, jak zapakowane jest zamówienie.
  • Studio Fryzur Arleta w Chojnicach – jako wieloletni klient przyzwyczaiłam się do uśmiechniętej załogi, czystości, do tego, że wychodzę stamtąd zadowolona i zadbana. To, że uwielbiam to miejsce, uświadomiło mi kilka z pozoru trudnych sytuacji dotyczących innych klientów. Na przestrzeni lat zdarzyło mi się być świadkiem niezadowolenia klienta z np. braku terminu, odmowy realizacji jakiegoś pomysłu (fryzjer po prostu nie chciał zniszczyć klientce włosów) czy nawet niezadowolenia z wykonanej usługi, bo kolor nie był tym wymarzonym i sposób, w jaki ten klient został potraktowany, upewnił mnie, że to jest to, że tu chcę przychodzić, bo jako klient jestem tu szanowana.

To tylko kilka przykładów, by uzmysłowić Wam, na jak wielu poziomach możecie dać szanse klientowi, by Was pokochał. Obserwujcie, co was urzeka, przekonuje czy uspokaja, że wydaliście więcej, niż zamierzaliście, ale jednak było warto. Tworząc wizję własnej marki, kierujcie się tym, co dla Was ważne jako klientów..

marka - budowa marki

Czemu służy posiadanie marki?

Po pierwsze temu, o czym już pisałam, czyli wyróżnieniu się z tłumu i nie chodzi tu jedynie o wyróżnienie się wizualne. Chodzi i pełną, spójną koncepcję: jaka ta marka ma być, jakie potrzeby klienta ma realizować, jakie wartości ma reprezentować, dla jakiego klienta ma być (a dla jakiego niekoniecznie- właściciel marki sprzedającej biżuterię ślubną nie musi odpowiadać na potrzeby fanów festiwali heavy metalowych), jaka jest forma komunikacji z klientem (Apple np. przyjęło strategię nieinformowania oficjalnie o swoich nowych projektach czy produktach. Informacje przedpremierowe dostają się internetowego obiegu z „przecieków”, lakonicznych notek na Twitterze i analiz fragmentów zdjęć przeprowadzanych przez fanatyków produktów firmy Apple) i jaki przekaz ma iść w świat od naszej marki.

Spójna marka.

Dobrze jest, jeśli te wszystkie elementy współgrają z osobowością właściciela marki. Zwłaszcza w przypadku marek małych, gdzie właściciel jest odpowiedzialny za komunikację, wizerunek, produkcję i nieskończoną ilość innych działań biznesowych i około-produkcyjnych. Jeśli jesteś osobą bezpośrednią, nie owijasz w bawełnę, rzucasz od czasu do czasu mięsnym słowem, to nie sil się na komunikację i wizerunek typu „różowa wata cukrowa i falbanki”, bo jak zabraknie Ci kiedyś cierpliwości (a na pewno zabraknie), to runie misternie budowany plan, zrazisz klientów, którzy znają Cię w takiej pudrowo- różowej wersji i siarczyste przekleństwo, albo nawet bardziej zdecydowany ton spowoduje konsternację, zażenowanie i odwrót wielu klientów.

Niestrudzenie przywołam tu profil/ markę osobistą „Dr Ania” – to specjalistka od żywienia (jak niby miliony innych w Internecie), która wyróżnia się nie tylko tym, że uczy od podstaw, co jest wartościowym pokarmem a co marketingowym chwytem, lecz również tym, że nie jest poprawna, grzeczna i układna, tylko mówi wprost „nie żryj gówien” i dodaje „a jak ci się nie podoba, że tak stawiam sprawę – to oszczędźmy sobie czasu i opuść mój profil”.

Zadaj sobie pytanie, dlaczego potrzebna mi marka?

To że robisz ładną biżuterię, makramę czy piękne przedmioty użytkowe może okazać się za mało (choć niekoniecznie), by wytrwać w budowaniu marki. Czy chcesz, czy nie za Twoją marką powinno iść przesłanie, Twoja wizja i zaspokajanie potrzeb klienta.

Manzuko powstało w odpowiedzi na frustrację i rozczarowanie. I choć wtedy nie miałam nawet ułamka tej wiedzy co dziś, doskonale wiedziałam jaka ta marka ma być.
Zakupy półfabrykatów online 15 lat temu były trudne. W zasadzie funkcjonowało tylko Allegro, ceny były wysokie, na przesyłkę czekało się nawet dwa tygodnie, braki w paczkach były na porządku dziennym, pojęcie „zwrot” nie istniało, a reklamacja to była porażka.
Wychodząc od tych doświadczeń, było mi łatwo stworzyć moją wizję firmy, wiedziałam, że chcę:

  • sprzedawać to, co mam na stanie, a nie coś, co może będę miała,
  • pakować i wysyłać paczki w dniu zamówienia,
  • by kontakt z klientami był miły, chcę słyszeć ich potrzeby i na nie reagować zawsze z dobrą intencją,
  • by stosunek jakości do ceny był najlepszy z możliwych,
  • żeby klient czuł się ważny i traktowany tak, jak chciałbym być traktowana ja sama.

Z tego miejsca blisko już było do skojarzenia, jakie chciałam, by miała moja firma – zadowolenie.
Z tego dopiero powstała nazwa – mankozu to po japońsku zadowolenie. Przestawiając litery tak, by ZuKo nawiązywało do imienia i nazwiska, a Man do manufaktury i rękodzieła – wyszło nam Manzuko.
Dzisiaj po 8 latach ciągle kierujemy się tymi dewizami, choć zespół powiększył się już kilkukrotnie, a do podstawowych założeń dochodzą wciąż nowe.

Dzisiaj start z nową marką jest i trudniejszy – bo rynek obfituje w konkurencję na każdym polu, i łatwiejszy – dostępne są ogromne pokłady wiedzy zarówno darmowej, jak i płatnej, reklama nie kosztuje już takich ogromnych pieniędzy i potrafi na siebie zarobić, dostępność usług typu budowa stron internetowych jest dużo większa.

Podsumowując, budowa własnej marki jest trudna, ale nie niemożliwa. Wymaga albo wkładu własnej pracy (i ten sposób polecam), albo nakładu sporych środków. W artykule znalazło się bardzo dużo pytań, które z pewnością ułatwią Wam podjęcie decyzji i pozwolą zrobić pierwszy krok, by nakreślić wizję marki. A my w kolejnych artykułach spróbujemy Wam pokazać jak zrobić to skutecznie 🙂

Możesz również polubić

Dodaj komentarz